Język jako klucz do wolności. Beata Mroczkowska o życiu, nauczaniu i przedsiębiorczości na emigracji

Date:

Share post:

Beata Mroczkowska jest kolejną bohaterką naszego cyklu rozmów o Polkach, które odniosły sukces za granicą. Z pasją łączy psychologię z nauczaniem języka niderlandzkiego, prowadząc innowacyjną szkołę językową Taal4Jou w Holandii. Skąd wzięła się decyzja o wyjeździe? Dlaczego właśnie Holandia? W szczerej rozmowie z Iloną Adamską opowiada o początkach swojej emigracji, budowaniu nowego życia na obczyźnie i łączeniu dwóch kultur w codzienności zawodowej i osobistej.

Skąd pomysł na wyjazd do Holandii? I dlaczego akurat ten kraj?

Decyzja o wyjeździe do Holandii była połączeniem rodzinnych więzi i chęci rozpoczęcia nowego rozdziału. Po maturze marzyłam o studiowaniu psychologii. To była moja szansa, by być bliżej rodziny, a konkretnie mojej mamy, a jednocześnie by iść za swoimi planami. To właśnie ta mieszanka – trochę serca, trochę rozumu – sprawiła, że wybrałam Holandię. Wszystko co tu przeżywam i czego się nauczyłam jest dla mnie drogocennym doświadczeniem budującym moją tożsamość, mimo chwil zwątpienia, bo i takie naturalnie pojawiają się na mojej drodze.

Jakie były Pani pierwsze kroki po przyjeździe do Holandii?

Moje pierwsze kroki w Holandii były nie tylko czasem intensywnej nauki języka niderlandzkiego, co zresztą uważam za kluczowy element adaptacji, ale także początkiem refleksji nad tym, kim jestem i gdzie jest moje miejsce. Podjęłam bardzo szybko studia psychologiczne w Amsterdamie. To był okres balansowania między dwoma światami – Polską, z której pochodziłam, a Holandią, która stawała się moim nowym domem. Oba te kraje oferowały mi coś wyjątkowego, ale jednocześnie stawiały pytania o tożsamość, przynależność i kierunek, w jakim chcę podążać. To był też czas, kiedy na przestrzeni całej mojej emigracji, najczęściej podróżowałam do kraju.

Te początkowe doświadczenia stały się dla mnie fundamentem rozwoju – zarówno zawodowego, jak i osobistego. Mieszkanie na emigracji jest niełatwym doświadczeniem, codzienność wygląda inaczej niż ta znana nam z kraju pochodzenia i ten proces zderzenia się z nową kulturą dla każdej osoby będzie wyglądać nieco inaczej.

Myślę, że ja miałam i mam wiele szczęścia podążać drogą w której staram się czerpać z obu tych światów i na swój sposób je łączyć. I tak naprawdę wciąż odkrywam kim jestem i co chcę wnieść do świata, z tym, że z wiekiem, ta wizja ma już wyraźniejsze kontury.

Co zainspirowało Panią do założenia szkoły językowej Taal4Jou? Czy był to impuls, potrzeba rynku, czy może głęboko przemyślana decyzja?

Założenie szkoły językowej Taal4Jou było w pewnym sensie połączeniem przypadku, przeznaczenia i pasji, które razem ukształtowały tę decyzję. Przypadkiem odkryłam ogrom satysfakcji jaki dało mi poprowadzenie zajęć językowych; poczułam niesamowitą sprawczość, taki wewnętrzny spokój. Miałam wrażenie, że stojąc przed grupą dorosłych ludzi jestem w miejscu w którym powinnam być. W odważniejszych myślach stwierdziłam nawet, że niezależnie od tego, co ja bym im tam mówiła, to miałam ich uwagę, a moja energia do nich przemawiała. Z perspektywy czasu wiem, że po prostu wówczas zaufałam sobie i swojej intuicji.

Pamiętam do dziś dnia, jak moje pierwsze uczennice, które serdecznie z tego miejsca pozdrawiam, podczas prywatnych spotkań powtarzały mi, że powinnam obrać tę ścieżkę, bo jestem stworzona do tego, co robię. Ja uwierzyłam wtedy zarówno im, jak i wewnętrznemu poczuciu, że ten spokój „na scenie” poprowadzi mnie dalej. Pragnęłam stworzyć miejsce w którym nauka będzie nie tylko skuteczna, ale także inspirująca.

Od początku liczyło się dla mnie to, by każdy kursant był zauważany, szkoła językowa nie jest i nie może być fabryką. Taal4Jou jest dla mnie czymś więcej niż tylko szkołą – to realizacja idei, że język to klucz do zrozumienia świata i siebie nawzajem, to sposób na polepszenie swojej sytuacji na emigracji, na samowystarczalność i dobrostan. Każdemu życzę tego, by właśnie znajomość języka kraju w którym mieszkamy pozwoliła mu być w pełni sobą. To daje nam szeroko rozumianą wolność.

Jak łączy Pani wiedzę psychologiczną z procesem nauczania języka? Czy uważa Pani, że takie holistyczne podejście ułatwia kursantkom przełamywanie barier językowych?

Jasne! Wiedza psychologiczna odgrywa kluczową rolę w procesie nauczania języka, zwłaszcza gdy celem jest nie tylko przekazanie wiedzy, ale także wspieranie kursantów w przełamywaniu ich barier – zarówno tych językowych, jak i mentalnych. To bardzo duży element i nie należy go pomijać.

Nauka języka to w dużej mierze praca z emocjami; z nieśmiałością, stresem, często też z lękiem przed popełnianiem błędów czy wystąpieniami publicznymi. Zauważam, że my Polacy, chcemy być perfekcyjni w komunikacji. Wolimy nie powiedzieć nic, niż ryzykować, że ktoś się zaśmieje. Nic bardziej mylnego, bo po pierwsze bardzo często Holendrzy widząc, że staramy się coś powiedzieć podchodzą do nas niezwykle wyrozumiale i wspierająco. Musimy także pamiętać, i o tym przypominam swoim kursantom, że język służy do komunikacji, a popełnianie błędów, to tak naprawdę okazja do nauki i rozwoju.

Do swoich kursantów podchodzę indywidualnie, uwzględniam ich osobowość, tempo pracy, potrzeby. Staram się stworzyć atmosferę zaufania i bezpieczeństwa, która zachęca do eksperymentowania z językiem.

Wykorzystuję wiedzę i techniki psychologiczne, takie jak pozytywne wzmocnienia, budowanie pewności siebie przez stopniowe wyzwania czy praca z przekonaniami, które często hamują rozwój językowy, często słyszę różne hasła typu: „nigdy nie nauczę się tego języka”, „nie mam talentu do języków obcych” czy już niemal kultowe „ja to chyba jestem za stara na naukę”. Proszę Państwa nie, jest inaczej i ja to udowadniam. Korzystamy z neuroplastyczności mózgu.

Z mojej strony istotne jest także dostosowywanie metod nauczania do indywidualnych stylów uczenia się i motywacji. Dla niektórych kursantów kluczowa jest struktura i systematyczność, podczas gdy inni potrzebują swobody i kreatywnych zadań, by poczuć się swobodnie. Dzięki psychologii potrafię lepiej rozpoznawać te różnice i wprowadzać techniki, które wspierają nie tylko rozwój językowy, ale również osobisty; moje wykształcenie pozwala mi na efektywniejszą pracę, co przekłada się na lepsze rezultaty moich kursantów.

Poza tym moim zdaniem nauka języka to coś więcej niż tylko opanowanie gramatyki i słownictwa – to proces otwierania się na nowe możliwości, budowania pewności siebie i rozwijania umiejętności komunikacji, bo ostatecznie właśnie o tę komunikację nam chodzi. To podejście pomaga kursantom zrozumieć, że każdy mały krok przybliża ich do celu, a błędy to naturalna i cenna część tej drogi. To co jest moim zdaniem piękne, to to, że gdzieś po drodze zmienia się właśnie ich mindset, nastawienie ewoluuje i przez odpowiednie podejście, lekkie, przyjemne, efekty stają się skutkiem ubocznym tego co robimy.

Wydaje mi się, że nauczyciel jako osoba prowadząca kogoś w jego procesie rozwoju językowego nie może opierać się tylko i wyłącznie na „suchym” przekazywaniu wiedzy. Czuję, że to nasz etyczny obowiązek, by mieć tego świadomość i tak właśnie pracować.

Skąd pomysł na innowacyjny projekt Akademii Niderlandzkiego oraz DutchLab?

Ten pomysł jest wynikiem mojego 8-letniego doświadczenia, wsłuchiwania się w potrzeby osób z którymi pracuję, ale także, a może przede wszystkim odwagi do eksperymentowania, do proponowania nowych ścieżek – tak, by wpleść naukę w naszą zabieganą codzienność, by skorzystać z technicznych rozwiązań naszych czasów, ale także podkreślając wagę wspomnianego wcześniej mindsetu w odniesieniu do nauki języka obcego. Moim celem jest, by kursanci na drodze własnego rozwoju stawali się pewniejsi siebie, by mieli świadomość, że mogą swoją energię i czas przeznaczać na efektywną naukę, wybierając metody, które przynoszą efekty, by czuli, że mają wsparcie i że ktoś w nich wierzy. I zdecydowanie najtrudniejsze zadanie, by nauczyli się czasem odpuszczać. Takie właśnie spojrzenie proponuję w Akademii Niderlandzkiego oraz w DutchLab. Z całego wachlarza zadań, które udostępniane są każdego dnia – wybieramy te, na które mamy ochotę i które sprawiają nam przyjemność. Uczymy się nie mieć wyrzutów sumienia, jeśli jakiegoś zadania nie wykonamy.

Wracając do pytania, ten pomysł powstał także dlatego, że i ja wciąż się rozwijam i zaczęłam odważniej słuchać swojej intuicji. Tak całkowicie, rozumiejąc, że nawet jeśli Akademia czy DutchLab, w jakiś sposób by „nie wyszły”, to i tak są programami, które wprowadzają na rynek innowację i nowe spojrzenie na naukę, na współczesne podejście do kursanta.

Jak wygląda nauka języka za pomocą WhatsAppa i platformy internetowej? Czy taki model wymaga od kursantek większej dyscypliny?

Taka nauka może na pierwszy rzut oka wydawać się nietypowym podejściem, ale w rzeczywistości jest to niezwykle nowoczesna i efektywna metoda, która doskonale wpisuje się w nasze współczesne potrzeby. Z mojej przedsiębiorczej perspektywy wiem, że kluczem do sukcesu jest dostosowanie narzędzi do stylu życia kursantów. WhatsApp, jako aplikacja, którą większość z nas zna i używa na co dzień, sprawia, że nauka staje się bardziej przystępna, naturalna i elastyczna, wręcz na wyciągnięcie ręki. Poza tym taki regularny kontakt z innymi uczestnikami sprawia, że czujemy się członkami wspierającej społeczności, co jest ogromną wartością dodaną. W praktyce komunikujemy się w wyznaczonych godzinach od poniedziałku do piątku. Każdy dzień charakteryzuje się innym, małym zadaniem do wykonania. Może Pani tu pomyśleć o takich elementach jak: odsłuchanie notatki głosowej wyjaśniającej idiom i jego zastosowanie i wykonanie ćwiczenia, odpowiedzeniu na kilka pytań, analizie fragmentu filmu czy artykułu, rozmówkach na różne tematy. Oj, naprawdę – jeśli chodzi o formy zadań, to jest tego tak wiele, że absolutnie każdy znajdzie sobie coś, co polubi. Taki model nauki pozwala kursantkom na przyswajanie języka w ich własnym tempie i w dowolnym miejscu – wystarczy telefon i dostęp do Internetu. Poza tym widujemy się na webinarach i lekcjach gramatycznych. Rozmawiamy o tym jak się uczyć, jak pracować nad płynnością w mowie, jak zapamiętywać, etc.

Czy wymaga większej dyscypliny? Może na początku, ale to także ogromna szansa na budowanie nowych, bardziej efektywnych nawyków. Co więcej, wsparcie lektora, bieżące interakcje i personalizacja nauki sprawiają, że nauka przez WhatsApp i platformę internetową, na której osadzamy zadania i materiały, jest nie tylko wygodna, ale i skuteczna.  Rozumiem, że takie podejście może zaskakiwać, ale właśnie w tym tkwi jego siła – wychodzimy poza schematy, dostarczając narzędzia dopasowane do współczesnego tempa życia.

Pracuje Pani głównie z kobietami. Czy dostrzega Pani unikalne wyzwania, z jakimi mierzą się kobiety uczące się języka w nowym kraju? Jak pomaga im Pani odnaleźć pewność siebie w tym procesie?

Rzeczywiście, kobiety uczące się języka w nowym kraju stają przed wieloma wyzwaniami, ale chciałabym podkreślić, że ogromna większość kobiet, z którymi pracuję, jest niesamowicie ambitna i zdeterminowana. Często są to osoby nastawione na rozwój, które świadomie podejmują decyzję o nauce, bo wiedzą, że znajomość języka otworzy im drzwi do nowych możliwości – zarówno zawodowych, jak i osobistych. Mierzą się one oczywiście z wieloma wyzwaniami, jednym z nich jest presja, którą niestety często same na siebie nakładają. Starają się być najlepsze we wszystkim, w pracy, w domu, w nauce języka. A proces nauki wymaga czasu i przestrzeni na popełnianie błędów. Nie wspominając już o tym, że kobiety w ówczesnym świecie często muszą godzić wiele ról. Niektóre uczą się dopiero, gdy dzieci już śpią lub wykorzystują przerwy w pracy. Nie raz jestem pełna podziwu dla ich ogromnego wysiłku. Staram się też rozmawiać z nimi o tym, by pamiętały, że czasem trzeba zwolnić, zbalansować wszystkie aktywności, by nie stracić motywacji. Czasem nawet dobrze zrobić sobie przerwę od nauki języka i nabrać dystansu, przypomnieć sobie dlaczego zaczęłyśmy naukę, jakie mamy cele.

Różnice kulturowe również bywają trudnością. Ambitne kobiety, które w swoim kraju były pewne siebie i dobrze funkcjonowały zawodowo, nagle czują, jakby cofnęły się o kilka kroków – nowe otoczenie, obce normy społeczne, a do tego bariera językowa mogą sprawić, że zaczynają wątpić w swoje kompetencje. Ważne jest, żeby w takich momentach pokazać im, że te umiejętności i siła, które miały wcześniej, są wciąż w nich – teraz chodzi tylko o opanowanie narzędzia, jakim jest język. Dążymy do tego, by czuć się sobą w Holandii i w języku niderlandzkim. Często powtarzam, że to nie perfekcyjny akcent czy bogate słownictwo są kluczem, ale odwaga do komunikacji. 

Jakie różnice widzi Pani w podejściu do edukacji i przedsiębiorczości w Holandii i w Polsce? Czy holenderska kultura sprzyja wdrażaniu innowacyjnych projektów, takich jak Pani?

Holendrzy są praktyczni i otwarci na eksperymentowanie. Uczą się przez działanie i współpracę. W moim odczuciu dla Holendrów wszelkie niepowodzenia, to cześć procesu rozwojowego. Mamy tu dużo przestrzeni na dialog, wymianę doświadczeń i odwagę do nowych rozwiązań.

Z tego co zauważam, ale mogę się mylić, w Polsce wciąż widoczna jest większa presja na szybkie efekty i perfekcję – zarówno w edukacji, jak i w biznesie. Polski rynek jest pełen kreatywnych, ambitnych i pracowitych osób, ale czasami brakuje przestrzeni na błędy czy na dojrzewanie projektów, co może być wyzwaniem.

Chciałabym tu jeszcze wspomnieć o niejako osobnej grupie – o Polkach prowadzących działalność na rynku holenderskim – to bardzo interesująca grupa, często wnosząca do Holandii swoją ambicję, elastyczność i umiejętność „zaradności”, które są charakterystyczne dla polskiego podejścia do pracy.

Kultura niderlandzka z pewnością sprzyja takim projektom jak mój, chociaż akurat ten specyficzny program kierowany jest do Polaków mieszkających w Holandii lub pragnących nauczyć się języka niderlandzkiego. Kobiety, które w nim już uczestniczą są pozytywnie zaskoczone i zauważają zmiany nie tylko w poziomie znajomości języka, ale także we własnym podejściu i myśleniu o nauce.

Prowadzenie biznesu to często balansowanie między pasją, a ryzykiem wypalenia. Jak udaje się Pani utrzymywać równowagę? Czy może Pani podzielić się swoimi metodami na zachowanie zdrowego balansu między pracą a życiem osobistym?

To bardzo trafne pytanie Pani Ilono, bo rzeczywiście prowadzenie biznesu, zwłaszcza w obszarze, który jest bliski sercu, to ciągłe balansowanie między zaangażowaniem a ryzykiem przeciążenia. Pasja daje niesamowitą energię, ale jednocześnie łatwo wpaść w pułapkę, w której wszystko inne schodzi na dalszy plan. I zdarza mi się przegiąć w jedną lub drugą stronę, zresztą nie znam przedsiębiorców, którzy w praktyce idealnie potrafiliby oddzielić te dwie sfery.

Mam kilka swoich sposobów na ten balans, na to, by przypominać sobie, że praca jednak nie jest najważniejsza w moim życiu. Z poziomu moich wartości największym moim priorytetem jest moja rodzina i kiedy planuję swoją pracę, to najpierw stawiam na nas, na naszą rodzinę, a w pozostałą przestrzeń wplatam pracę. Aktualnie planuję na kilka tygodni do przodu, przy czym co tydzień elastycznie dostosowuję plan do aktualnych potrzeb. Planując nauczyłam się, że nie wszystko musi być zrobione na teraz i że nie musi być idealnie, niekiedy starczy, że jest dobrze. Nauczyłam się, że czasem pracę można zaczynać o 16:00 i to też jest ok. Uczę się odpuszczać. Niektórym może się to wydawać błahym wyzwaniem, ale w moim przypadku tak nie jest – jest wręcz dużym wyzwaniem, ponieważ ja mam tak, że jak coś wymyślę, to najchętniej zaczęłabym realizować to dokładnie w tej samej sekundzie. Zazwyczaj udaje mi się chwilkę odczekać, ale i tak bardzo szybko zabieram się za coś, co mnie akurat zafascynuje. Zapisuję także swoje pomysły, czasem muszą trochę dojrzeć, a niektóre porzucam.

Szukając tego balansu między pracą, a życiem prywatnym nauczyłam się delegować zadania, współpracuję z wirtualną asystentką, Aniu pozdrawiam z tego miejsca i dziękuję za Twoją pomoc. Rozumiem, że nie muszę robić wszystkiego sama i nie muszę znać się na wszystkim. To bardzo odciąża i pozwala mi skupić się na tym, co najważniejsze.

Poza tym uwielbiam spędzać czas w naturze. To moja ulubiona forma wyciszenia. Staram się też mieć co najmniej jeden dzień w tygodniu, w którym nie zajmuję się sprawami zawodowymi. I jeszcze pozwalam sobie na elastyczność. Są tygodnie, kiedy równowaga jest trudniejsza do utrzymania, bo życie zawodowe wymaga większego zaangażowania. Ale zamiast się tym obwiniać, akceptuję to i planuję czas na regenerację później. Dzisiaj ogień, jutro reset i tak to się kręci.

Jakie rady dałaby Pani Polkom, które myślą o rozpoczęciu działalności w obcym kraju?

Mam wiele rad i dobrych, ciepłych słów w kierunku początkujących przedsiębiorczyń. Wymienię kilka z nich; takich, które sama chciałabym usłyszeć od kogoś, gdy ja zaczynałam swoją przygodę.

Działaj od razu. Jak tylko przyjdzie Ci jakiś pomysł do głowy, zanotuj i zacznij go realizować krok po kroku. Zbyt wiele pomysłów już pozostało tylko w ramach naszych marzeń. Myślenie o nich jest ważne, ale bez działania nic się nie wydarzy. A często pierwszy krok pozwala na wykonanie drugiego kroku; a potem już leci. Wiedz też, że niektóre projekty nie wyjdą, wyciągnij z nich lekcje i działaj dalej.

Nie bój się, nie musisz całe życie pracować na produkcji czy w korporacji, jesteś wartościowa, zaradna, jesteś wystarczająca i jeśli czujesz, że prowadzenie własnej firmy, to może być coś dla Ciebie, to miej odwagę spróbować.

W Holandii ceni się różnorodność i innowacyjność; to świetna okazja, żeby pokazać, co masz do zaoferowania jako Polka. Pamiętaj, że Twój pomysł może być tym, czego brakuje na rynku. I nie obawiaj się konkurencji, nawet jeśli w Twojej ekspertyzie pracuje już wiele osób, to uwierz mi rynek jest spory i znajdziesz swoją niszę, klientów, którzy będą z Tobą rezonować, których przyciągniesz właśnie Ty, dzięki swoim unikatowym talentom, dzięki charyzmie i wartościom, które będziecie dzielić.

I niezwykle istotne, o ile nie najważniejsze; pozostań autentyczna. Działaj transparentnie, dbaj o swoich klientów, żyj na co dzień wartościami, które prezentujesz. Niech to nie pieniądz będzie Twoim priorytetem, tylko wartość, jaką dostarczasz swoim klientom i społeczności. Pieniądze same przyjdą, jeśli będziesz autentycznie dbać o potrzeby innych, jeśli będziesz oferować jakość i budować zaufanie.

Czy uważa Pani, że mindset i psychologia sukcesu są kluczowe w osiąganiu celów na emigracji?

Jasne, że tak! Na emigracji mindset, to połowa sukcesu. Życie poza swoim krajem wiąże się z wieloma wyzwaniami, więc dobrze jest mieć nastawienie, które pozwala traktować każdą nową sytuację jak szansę, a nie przeszkodę. Ja pracuję ze swoimi kursantami nad zmianą mindsetu, między innymi właśnie w kontekście popełniania błędów. Nie należy się ich bać, wszyscy je popełniamy, nawet osoby, które mieszkają w Holandii już wiele lat.

Rozumiem, że zderzenie z nową kulturą i codziennym życiem w obcym kraju może dawać w kość, czasem trzeba poszukać innych rozwiązań, pokonać barierę językową, przystosować się do zmian, ale to też świetna okazja, żeby się rozwijać i wychodzić ze swojej strefy komfortu, by budować swoją pewność siebie i siłę. Warto budować sieć wsparcia, otaczać się ludźmi, którzy podzielają podobne doświadczenia, zmotywują, czasem coś podpowiedzą – to może być niezwykle cenne. Przedsiębiorcze Polki w Holandii mocno się wspierają i to jest moim zdaniem nie tylko rozwojowe i inspirujące, ale także piękne. Ja jestem wdzięczna za to ile wspaniałych kobiet spotkałam na swojej drodze i za to, jak wiele z nich było i jest dla mnie wiatrem w skrzydła, więc pozwolę sobie z tego miejsca powiedzieć im: Dziękuję.

Rozmawiała: Ilona Adamska

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

bannery-www-336x280_2

Related articles

Adriana Król-Popiel: Zdrowie psychiczne kobiet – wyzwania i potrzeby

Media kreują obraz kobiety idealnej, perfekcyjnie łączącej karierę, życie rodzinne i społeczne, ale czy takie wymagania nie prowadzą...

Angelika Wielgus-Lach: Daję dokładny przepis na udane wystąpienie publiczne!

Lęk przed wystąpieniami publicznymi dotyka większości z nas, ale można go pokonać lub nauczyć się z nim żyć...

Sztuczna inteligencja a zakupy w sieci.5 najważniejszych technologii według ekspertów z branży

Sztuczna inteligencja coraz częściej wspiera e-commerce i pomaga sprzedawcom w budowaniu przewagi konkurencyjnej. Jakie rozwiązania odgrywają dziś kluczową...

Barter w cyfrowej rzeczywistości. Dlaczego warto sięgnąć po alternatywę dla płatności tradycyjnych?

Współczesny rynek biznesowy nieustannie poszukuje nowych sposobów na optymalizację współpracy i rozliczeń. Jednym z takich rozwiązań jest barter...