Współczesna kultura organizacyjna coraz częściej mówi o potrzebie asertywności w miejscu pracy. To jedno z kluczowych narzędzi komunikacyjnych, które pozwala wyrażać własne potrzeby, opinie i granice – z szacunkiem dla siebie i innych. Jednak w praktyce, zwłaszcza w kontekście zawodowym kobiet, granica między asertywnością a agresją bywa wyjątkowo cienka – a jej interpretacja często zależy nie od obiektywnych zachowań, lecz od uprzedzeń i społecznych oczekiwań.
Asertywność a agresja – definicyjne rozróżnienie
Asertywność to umiejętność komunikowania się w sposób otwarty, uczciwy i szanujący prawa innych ludzi, przy jednoczesnym dbaniu o własne interesy. Człowiek asertywny potrafi powiedzieć „nie”, wyrazić dezaprobatę lub konstruktywną krytykę, ale bez poniżania czy naruszania godności rozmówcy.
Agresja z kolei to działanie nacechowane przemocą – werbalną lub niewerbalną – prowadzące do dominacji nad drugą osobą, często z intencją zaszkodzenia lub narzucenia swojego zdania.
W teorii brzmi to jasno. Jednak w praktyce – szczególnie, gdy zachowania te prezentuje kobieta – odbiór społeczny może być zgoła odmienny.
Kobieta asertywna – czyli… problematyczna?
W wielu środowiskach zawodowych kobiety, które wykazują się stanowczością, niezależnością myślenia czy zdecydowaniem, często stają się obiektem nieadekwatnej oceny. To, co u mężczyzny byłoby postrzegane jako „przywódcze”, „konkretne” czy „zdecydowane”, u kobiety potrafi zostać zinterpretowane jako „agresywne”, „trudne”, „nieprzyjemne”.
W sposób bardzo trafny zjawisko to komentuje w Forbes Women Róża Szafranek – Prezeska i Założycielka HR Hints. Jej słowa odsłaniają realny koszt społeczny, z jakim kobiety mierzą się w codziennym funkcjonowaniu w organizacjach:
„Bo jeśli kobieta w firmie musi wykazać się czymś ekstra, żeby jej 'stanowczość’ nie była odbierana jako brak empatii, to ona traci na to czas. I nie robi wtedy innych rzeczy. I jeśli musi – żeby przekazać feedback – najpierw 'wyjaśnić’ i 'oswoić’, a najlepiej jeszcze poddać to z uśmiechem, to musi się do tego przygotować, być w gotowości i mieć to na uwadze. A to się nie dzieje za darmo, bo znowu przepala na to zasoby.”
To niezwykle trafna obserwacja – pokazująca, że oczekiwanie, by kobieta była „miła, ale stanowcza”, „delikatna, ale zdecydowana”, generuje nie tylko frustrację, lecz także konkretne koszty energetyczne i czasowe. Koszty, które w dłuższej perspektywie przekładają się na efektywność, rozwój i równowagę psychiczną.
Wyrazistość to nie agresja
W obliczu tych społecznych wyzwań warto przypominać, że kompetencje nie mają płci, a siła charakteru i wyrazistość nie są synonimami nieuprzejmości czy braku kultury. Kobieta w miejscu pracy nie powinna być zmuszana do zakładania „masek łagodności” tylko po to, by jej głos był akceptowany.
Róża Szafranek mówi o tym wprost:
„Kobiety nie muszą być ani ładne, ani miłe, ani neutralne, żeby być kompetentne. Mogą być wyraziste. Mogą być silne.”
To zdanie powinno stać się mottem wielu kobiet, które codziennie negocjują swoją przestrzeń w organizacjach – próbując balansować między oczekiwaniem uprzejmości a potrzebą skuteczności. Czas uznać, że asertywność nie wymaga łagodzenia kobiecości ani „opakowywania” komunikatów w uśmiech i emocjonalną opiekę nad rozmówcą.
Hejt jako forma karania za kobiecą asertywność
Jednym z najbardziej destrukcyjnych zjawisk, które towarzyszą kobietom wyrażającym się w sposób zdecydowany i autonomiczny – zarówno w przestrzeni publicznej, jak i zawodowej – jest hejt. To nie tylko objaw braku kultury dyskusji, lecz także mechanizm społecznego karania kobiet za wyjście poza tradycyjnie przypisane im role: „pokornej”, „przyjaznej”, „ugodowej”.
Hejt przybiera najróżniejsze formy: od otwartych ataków słownych, przez podważanie kompetencji, insynuacje, aż po manipulowanie wizerunkiem kobiety jako „trudnej we współpracy” czy „nieprzyjemnej”. Wszystko to często dzieje się nie dlatego, że kobieta rzeczywiście przekracza granice agresji, ale dlatego, że odważyła się mówić jasno, bez uśmiechu, bez tłumaczenia się – po prostu asertywnie.
Hejt pełni tu funkcję dyscyplinującą – ma na celu uciszenie, złamanie pewności siebie, zniechęcenie do działania. W takim ujęciu staje się przemocą psychologiczną i barierą na drodze do równości szans.
Warto przypominać, że:
- Wyrażanie własnego zdania to nie jest przejaw „trudnego charakteru”.
- Konstruktywna krytyka nie jest „agresją”.
- Stanowczość to nie „brak empatii”.
- Wyrazista osobowość nie musi być „zmiękczana”, by zyskała społeczny akcept.
W świecie, który naprawdę ceni różnorodność, nie ma miejsca na hejt wobec kobiet za to, że są sobą i mówią swoim głosem.
Edukacja i zmiana kultury organizacyjnej
Zadaniem liderów i liderek, menedżerów i specjalistów HR powinno być uświadamianie zespołów, czym faktycznie jest asertywność i dlaczego jej obecność – niezależnie od płci – jest korzystna dla całej organizacji. Potrzebujemy środowisk, w których każdy – kobieta czy mężczyzna – może komunikować się w sposób jasny, otwarty i zdecydowany, bez obaw o społeczne etykiety.
Dlatego granica między asertywnością a agresją nie powinna być wyznaczana przez stereotypy, lecz przez obiektywne kryteria komunikacyjne: intencję, ton, szacunek i konstruktywność przekazu.
Ilona Adamska


