Aleksandra Strobel-Pytel:Konkurencja w branży beauty – fakty i mity

Date:

Share post:

W branży beauty panuje bezpardonowa rywalizacja, gabinety walczą o każdego klienta, nie ma tu miejsca na wzajemną motywację, inspirowanie się, dzielenie wiedzą… Takie obiegowe opinie budują „czarny PR” wokół salonów medycyny estetycznej. O tym, że mamy do czynienia z przekłamanymi opiniami w tej kwestii przekonuje lekarka Aleksandra Strobel-Pytel, właścicielka Instytutu Medycyny Estetycznej Perfect Harmony w Gdańsku!

Joanna Bielas: Proszę powiedzieć, czy w branży beauty panuje ostra konkurencja? Odczuwa ją Pani?

Aleksandra Strobel-Pytel: Wokół tego tematu narosło wiele mitów, ale jest też trochę prawdy. Przede wszystkim na rynku funkcjonuje bardzo dużo różnych gabinetów, co jakiś czas powstają nowe. Z taką sytuacją mamy do czynienia w każdym większym mieście. Dla przykładu: pochodzę z Trójmiasta i właściwie na każdej ulicy jest przynajmniej jeden gabinet, który w jakiś sposób zajmuje się branżą beauty. W związku z tą mnogością miejsc panuje czasami takie myślenie, że to jest taka bardzo ostra i nieprzyjemna konkurencja, o czym nieraz można się przekonać, zaglądając na fora branżowe. Wykreowany w ten sposób obraz to trochę tzw. „czarny PR”.

Jakie są Pani doświadczenia w tym temacie?

Owszem, panuje duża konkurencja, ale tak się zdarza zawsze wtedy, gdy mamy do czynienia z wieloma ośrodkami oferującymi tego typu usługi. Chciałabym jednak zaznaczyć, że jest to obraz jednostronny, nieuwzględniający faktu, że konkurencja niesie też ze sobą wiele pozytywów. Mam porównanie z racji tego, że często zdarza mi się w związku z pracą wyjeżdżać za naszą granicę: wschodnią i zachodnią (w tym momencie częściej za zachodnią), gdzie uczestniczę w szkoleniach, konferencjach itp. Moje spostrzeżenia są takie, że w innych krajach sieć gabinetów nie jest zbyt prężna i w związku z tym poziom usług jest niższy niż w Polsce.

Dlaczego?

Myślę, że konkurencyjność usług  zmusza do tego, żeby być na bieżąco, śledzić wszelkie nowe dokonania naukowe, rozwijać się i dokształcać. Rywalizacja wymusza też zadbanie o kwestie pozamerytoryczne: o dobrą komunikację z pacjentem, o otwarcie na potrzeby klienta, także o stronę marketingową. Myślę zatem, że w Polsce, w naszej branży, konkurencja jest bardzo dużym motywatorem do tego, żeby nie tkwić w miejscu, tylko ciągle się rozwijać. Dodatkowo mam też poczucie zmiany na polu tej rywalizacji – coraz częściej mamy do czynienia ze „zdrową konkurencją”, gdzie najlepsi, najbardziej aktywni chcą inspirować i budzić pozytywne emocje, stając się autorytetami, więc wydaje mi się, że takie współzawodnictwo w naszej branży jest bardzo ważne, bo bez niego nie bylibyśmy w tym miejscu, w którym dziś jesteśmy. W moim przekonaniu, medycyna estetyczna na naszym, krajowym gruncie, w porównaniu z wieloma europejskimi krajami znajduje się w ścisłej czołówce.

Warto wiedzieć, że wyróżniamy się na tym polu!

Oczywiście, wciąż jest wiele do zrobienia, troszkę brakuje nam zaplecza naukowego – na przykład wiele testów klinicznych, badań nowych zabiegów, czy preparatów prowadzona jest poza Polską. Mimo to, na tle Europy naprawdę jakość naszych usług wypada wysoko, w porównaniu z usługami pełnionymi we Włoszech, w Hiszpanii, czy we Francji. Z taką sytuacją możemy też spotkać się w Europie Północnej: często mam do czynienia z pacjentkami pochodzącymi ze Skandynawii, które mówią, że w ich krajach trudno znaleźć renomowany gabinet oferujący usługi, na których im zależy, bo wybór jest o wiele mniejszy niż w Polsce. Co prawda w tym przypadku konkurencja jest o wiele niższa, gdyż zainteresowanie też jest mniejsze, w związku z tym czasami pacjentki szukają rozwiązania dla swoich problemów np. w Polsce czy państwach ościennych. To najlepszy dowód na to, że usługi w naszym kraju są na wyższym poziomie niż u niektórych naszych zachodnich sąsiadów.

Wspominała Pani o tym, jak cenna jest możliwość inspirowania się innymi osobami tworzącymi tę branżę.

Faktycznie, osoby które się rozwijają, inspirują nas do tego, żebyśmy nie pozostawali w tyle oraz byśmy byli cały czas na bieżąco.

Warto podkreślić, że obecnie we wpisach w mediach społecznościowych czy na blogach pojawiają się treści merytoryczne, bardzo wartościowe dla pacjentów i nie tylko. W związku z tym, jako właściciele motywujemy się, żeby istnieć social mediach, a po drugie, inspirując się wpisami stworzonymi przez osoby, które mogą być autorytetami w branży, sami też dążymy do tego, by tworzyć treści wysoce merytoryczne. Owszem, możemy od czasu do czasu pokazać odbiorcom, jaką kawę pijemy, możemy też zaprezentować naszą pracę „od kulis”, czy pochwalić się, że budujemy zgrany zespół – to też są treści ubarwiające wizerunek naszej marki. Jednak coraz częściej nacisk w tej kwestii położony jest na kwestie merytoryczne, co trochę przypomina taki mały „wyścig zbrojeń” pomiędzy gabinetami (śmiech), ale to jest taki pozytywny wyścig, gdzie nie dominuje chwalenie się, że jesteśmy najlepsi i jak wiele potrafimy, a raczej dzielenie się wiedzą, nowościami, szkoleniami.

Czy takie podejście do tematu konkurencji służy pacjentowi?

Myślę, że tak – pozytywna inspiracja i napędzanie siebie nawzajem przynosi korzyści dla pacjenta. Trudno przecież stać z tyłu, gdy widzimy, że inni cały czas biegną do przodu i rozwijają się. W kosmetologii jakiś czas temu panowała stagnacja; wszyscy wykonywali te same zabiegi, a teraz, owszem, zabiegi są podobne, ale jest konkurencja jakościowa, bo kiedyś była to rywalizacja bardziej cenowa. Powyższe zmiany sprzyjają temu, żeby pacjent dobrze  i świadomie wybrał najlepszą pielęgnację dla siebie. Medycyna estetyczna to jeszcze bardziej wyśrubowana branża. 

Pod tym względem inspiracja marketingowa też jest ważna, bo gdy widzimy, że wszyscy wokół faktycznie edukują pacjentów, poświęcają swój czas, żeby podzielić się wiedzą i doświadczeniem, to trudno odstawać od reszty, ale z drugiej strony zyskujemy motywację, żeby być na bieżąco w branży i nie pozwolić, aby nasza wiedza zatrzymała się na pewnym poziomie, tylko żeby rosła z każdym krokiem.

Na jakie aspekty powinien jeszcze szczególnie zwrócić uwagę klient, a właściwie pacjent w obliczu dostępności usług z zakresu medycyny estetycznej?

Najważniejsze jest bezpieczeństwo i pewność, że w danym gabinecie pracują osoby, które mają doświadczenie, wykształcenie, zmysł estetyczny, pracują na preparatach, które są znane i posiadają certyfikaty medyczne, które są zatwierdzone do wstrzykiwań. To podstawowe kwestie, dzięki którym możemy czuć się bezpiecznie. Po drugie, polecam sprawdzić, czy z gabinetem jest dobry kontakt, czy w razie potrzeby ktoś odbierze nasz telefon, jeżeli będziemy mieć problemy. Musimy też poczuć „vibe” z osobą wykonującą zabiegi, czyli musi nas łączyć nić porozumienia. Posłużę się przenośnią: jednemu będzie się podobał Picasso a drugiemu Rubens i choć obaj to wielki wielcy artyści, to niekoniecznie wpisują się oni w tę samą stylistykę. Podobnie jest z medycyną estetyczną: nasza wizja musi się zgadzać z estetyką osoby, która wykonuje zabieg. Dodatkowo myślę, że warto zwracać uwagę na to, czy lekarz jest dostępny cały czas, czy bywa tylko „z doskoku” w klinice. Ważne jest to, czy zapewni nam ciągłość terapii; czy zabiegi będzie wykonywała ta sama osoba, czy to będzie się zmieniać. Na pewno warto spojrzeć na opinie, jakie ma dany gabinet, choć też należy podchodzić do tej kwestii ostrożnie. Poza tym duże znaczenie ma fakt, czy gabinet ma zestaw przeciwwstrząsowy, czy ma szeroką ofertę i czy jest wyczulony na nasze potrzeby, czy chętnie konsultuje z pacjentami różne kwestie. Jeżeli nie, może warto szukać rozwiązania w innym gabinecie. W tym miejscu znów wracamy do najważniejszej, elementarnej kwestii: czy gabinet wzbudza nasze zaufanie.

Czy śledzi Pani poczynania konkurencji? Trzyma Pani rękę na pulsie?

Gdybym miała sprawdzać każdy krok osób z mojej branży, nawet tych z samego Trójmiasta, nie podołałabym temu zadaniu (śmiech). Odwiedzam jednak kilka profili lekarzy działających w różnych miejscach w Polsce i nie tylko, którzy z różnych powodów mnie inspirują. Czasami po obejrzeniu ich szkoleń albo sposobu, w jaki się wypowiadają, czuję motywację, by pogłębiać swoją wiedzę.

Ważnym elementem Pani pracy są szkolenia – czy buduje Pani jakieś relacje podczas tych szkoleń? Utrzymuje Pani kontakt z tymi osobami które, można tak powiedzieć, potencjalnie będą później Pani konkurencją?

Żeby być szkoleniowcem, trzeba mieć bardzo specyficzne podejście, taki trochę inny mindset. Jeżeli ktoś ma poczucie, że osoba, której przekazuje wiedzę, stanie się jego konkurencją, to nigdy nie będzie dobrze szkolić swoich kursantów. Ja sama mam znajomych lekarzy i z przyjemnością oglądam ich profile, podglądam, jak się rozwijają.

Zawsze na tych spotkaniach mówię, że każdy lekarz, którego szkoliłam może śmiało do mnie napisać, skonsultować się, więc czasami kursanci pytają o poradę dotyczącą tematu szkolenia, czasem zupełnie inną, niekiedy mnie odwiedzają w gabinecie, gdy chcą coś skonsultować.

Nie mam negatywnych emocji w stosunku do moich kolegów i koleżanek po fachu, ponadto, ja podczas tych szkoleń też się uczę, niekoniecznie w kwestiach merytorycznych, lecz bardziej o sobie, o relacjach, więc jest to fajna wymiana wiedzy, przepływ energii. Czasami spotykam osoby niezbyt doświadczone, które dopiero zaczynają swoją drogę zawodową i bardzo lubię obserwować, jak się rozwijają, więc absolutnie nie mam takiego poczucia, że szkolę konkurencję, raczej, że przekazuję dobrą praktykę. Traktuję ich tak, jak ja sama chciałabym być potraktowana.

Muszę też zapytać o to, czy spotkała się Pani z tak zwaną niezdrową konkurencją, a jeżeli tak, jak sobie Pani poradziła w tej sytuacji?

Może będzie to zaskakujące, ale nie spotkałam się z takim zjawiskiem, lub może nie dotarło to do moich uszu (śmiech). Owszem, zdarzały się osoby niezadowolone z mojego stanowiska, szczególnie w kontekście wykonywanej przeze mnie profesji biegłego sądowego. Czasami moje opinie nie są spójne z oczekiwaniami pacjentów, lub drugiej strony – osób wykonujących zabiegi. Jednak nie odczułam takiej typowej złej konkurencji. Może gdzieś pojawiły się drobne uszczypliwości na początku mojej drogi zawodowej, kiedy byłam młodym lekarzem. W oczach niektórych nastąpił zgrzyt pomiędzy moim wiekiem a pracą jaką wykonywałam. Myślę jednak, że jeżeli rzetelnie pracujemy, jesteśmy autentyczni w tym co robimy, czyli nie oszukujemy ani siebie ani nikogo innego, to osób zawistnych będzie bardzo mało na naszej drodze, a jeśli już się pojawią, to raczej będą to osoby, która są trochę nieszczęśliwe w swojej pracy czy w życiu, bo jeżeli ktoś jest szczęśliwy i kocha swoją pracę, wówczas raczej lubi się nią dzielić.

Pięknie powiedziane, cieszę się, że udało nam się poszerzyć tę rozmowę o kwestie autentyczności w życiu i w biznesie! Czy chciałaby Pani rozprawić się jeszcze z jakimś mitem dotyczącym konkurencji w branży medycyny estetycznej?

Tak, jest taki mit głoszący, że lekarze między sobą nie współpracują, nie pomagają sobie i lubią krytykować pracę innych medyków. Nie spotkałam się z taką sytuacją, żeby ktoś ewidentnie odmówił mi porady, czy skrytykował moje podejście.

Myślę, że większość moich kolegów i koleżanek może liczyć na osoby, które wspierają ich w kwestiach zawodowych. Ja też staram się być taką osobą dla moich kursantów. Zależy mi na tym, by pomagać, dzielić z innymi wiedzą. Mam takie powiedzenie: nasza branża to przysłowiowy tort, który jest bardzo duży i gdyby ktoś spróbował zjeść go w całości, to by się pochorował, a przecież na każdym weselu, czy na urodzinach tort się dzieli, żeby w szczęściu zjeść go wspólnie. Tak samo jest z pracą, z wiedzą; jeżeli ktoś spróbuje zjeść wszystko i będzie jeszcze krytykować, że tort jest niedobry, to na pewno nie będzie czuć się dobrze. Ten wspaniały tort podzielony na wiele kawałków i zjedzony w grupie po prostu smakuje najlepiej.

To doskonała metafora pracy na tak wysoce konkurencyjnym rynku. Dziękuję za inspirującą rozmowę!

Rozmawiała: Joanna Bielas

Więcej na: https://www.facebook.com/PerfectHarmonyGdansk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

bannery-www-336x280_2

Related articles

Pewność siebie i mocna samoocena – fundamenty sukcesu w biznesie

W świecie biznesu, szczególnie w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw prowadzonych przez kobiety, pewność siebie oraz mocna samoocena...

Fundacja „W zgodzie ze sobą” kontynuuje misję badań nad hejtem – tym razem w środowisku biznesowym

Fundacja "W zgodzie ze sobą" konsekwentnie realizuje swoje statutowe działania, wśród których kluczowe miejsce zajmują badania społeczne i...

Walentynki w świecie kobiet biznesu – święto nie tylko romantycznej miłości

Walentynki to dzień miłości, ale nie tylko tej romantycznej! To także doskonała okazja, by szerzyć życzliwość, szacunek i...

Miłość a pieniądze. Jak finanse i zadłużenie wpływają na związki?

Dla wielu par finanse to wciąż temat tabu, a jego unikanie może prowadzić do napięć. Co dziesiąty Polak...