Właścicielka kliniki Perfect Harmony w Gdańsku, szkoleniowiec, specjalistka w branży medycyny estetycznej, ceniony lekarz i osoba zaangażowana w działalność pro bono. Aleksandra Strobel, bo o niej mowa, jest również biegłym sądowym. Na czym polega ta rola? Jak wyglądają podejmowane w jej ramach działania? Przede wszystkim jednak: jak właścicielce kliniki Perfect Harmony udaje się łączyć te wszystkie funkcje?
Joanna Bielas: Jest Pani absolwentką Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego na kierunku lekarskim, członkiem licznych stowarzyszeń zajmujących się medycyną estetyczną, m.in.: Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging, czy Polskiego Towarzystwa Medycyny Stylu Życia. Od kiedy jest Pani biegłym sądowym? Skąd pomysł na to, żeby rozwijać się również w tym kierunku?
Aleksandra Strobel:Kończąc studia, zainteresowałam się medycyną estetyczną i kosmetologią. Postawiłam na rozwój w tym kierunku. Zebrane na tym polu doświadczenia sprawiły, że zostałam właścicielką Instytutu Medycyny Estetycznej Perfect Harmony. Już od ponad roku jestem wpisana na listę biegłych sądowych Sądu Okręgowego w Gdańsku. Wcześniej dzieliłam się swoją wiedzą, prowadząc konsultacje dla kancelarii adwokackich. Dziedzina, którą się zajmuję, czyli medycyna estetyczna, w ostatnim czasie mocno się rozwija, nie zawsze jednak salony oferujące zabiegi świadczą usługi najwyższej jakości. Dodatkowo istnieje wąskie grono biegłych sądowych pracujących w tej tematyce. Te czynniki sprawiły, że gdy przedstawicielki jednego z towarzystw medycznych, do którego należę, skierowały do mnie pytanie, czy nie chciałabym spróbować zdobyć uprawnienia biegłego sądowego, nie wahałam się zbyt długo.
Jak wyglądał proces weryfikacji?
Cały proces przebiegł sprawnie; złożyłam wszystkie wymagane dokumenty, przeszłam proces weryfikacji biegłego sądowego i wówczas zostałam wpisana na listę biegłych. Dodatkowo ukończyłam roczny kurs dla biegłych sądowych w Zakładzie Szkolenia Biegłych w Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego w Warszawie.
Z jakimi sprawami najczęściej spotyka się Pani w ramach wykonywanych na tym polu zadań?
Zacznijmy od tego, że trafiają do mnie osoby kierowane przez sąd w ramach spraw cywilnych, rzadziej karnych, niekiedy zwraca się do mnie prokuratura. Jeśli chodzi o poruszane sprawy, to najczęściej dotyczą one powikłań z zakresu medycyny estetycznej, takich jak: nieprawidłowo wykonane zabiegi albo zabiegi wykonane z nienależytą starannością, czasem też zaniedbania podczas zabiegów dotyczących usuwania różnych blizn albo defektów, które pojawiły się w związku z innymi zdarzeniami, takich jak wypadki. W ramach tych spraw przeważnie szacuję, jaki jest realny koszt zabiegu, czy jest możliwość usunięcia danego defektu, jaki będzie czas naprawy skutków wadliwego zabiegu, czy usunięcia efektów zabiegu.
Zawsze podkreślam, że medycyna estetyczna to nie jest specjalizacja – to umiejętność, którą nabywamy uczestnicząc w dodatkowych szkoleniach i bazując na doświadczeniach. Zakres zdobytej przeze mnie wiedzy predysponuje mnie typowo do tematu powikłań w medycynie estetycznej.
Czy sądy i inne instytucje kierują do Pani osoby z okolic Trójmiasta, czy może z dalszych terenów?
Z uwagi na niewielką ilość biegłych w tej dziedzinie, trafiają do mnie sprawy nie tylko z Trójmiasta, ale też z całej Polski.
Proszę powiedzieć, czy w zakresie wydawanych opinii zauważyła Pani tendencję rosnącą? Ma Pani coraz więcej zleceń, czy może ich liczba utrzymuje się na stałym poziomie?
Żyjemy w czasach, gdzie coraz więcej Klientów/Pacjentów; nie tylko kobiet, ale też mężczyzn, wykonuje zabiegi z zakresu medycyny estetycznej. Nie zawsze osoby, które świadczą te usługi mają odpowiednie wykształcenie i umiejętności poparte doświadczeniem. Zdarza się też, że zabieg jest wykonywany przy pomocy wadliwego sprzętu, czy wstrzykiwane substancje nie spełniały wszystkich norm. Dodatkowym czynnikiem, który rzutuje na ilość spraw jest fakt, że coraz więcej pacjentów jest świadomych tego, że w wypadku nieudzielenia pomocy i nieprawidłowo przeprowadzonego zabiegu mają prawo składać roszczenia, również na drodze sądowej.
Czy uważa Pani, że ta świadomość to jest coś budującego, to element, który pozwoli wdrożyć dobre praktyki w tej branży?
Kiedy przyglądam się sprawom, które są do mnie kierowane, to widzę, że gabinety, które wykonywały zabiegi nie spełniają podstawowych standardów; rzadko są to miejsca, gdzie osoba wykonująca zabieg ma bardzo wysokie kwalifikacje, duże doświadczenie, dobre zaplecze w postaci sprzętu.
Ponadto, sprawy, które trafiają na wokandę sądową najczęściej dotyczą sytuacji, gdzie doszło do powikłania, ale Pacjent nie uzyskał adekwatnej pomocy.
Pamiętajmy, że powikłania są nieodłącznym ryzykiem zabiegów medycyny estetycznej i zawsze istnieje procent czy promil pacjentów, którym może przydarzyć się taka sytuacja. Osoba pracująca w tej branży powinna jednak zrobić wszystko, by zminimalizować to ryzyko, a w sytuacji, gdy taka sytuacja się przydarzy – powinna udzielić pomocy. Ponieważ czasami tak się nie dzieje, większość spraw sądowych dotyczy ewidentnych błędów popełnionych przez osoby przeprowadzające zabieg.
Czy poprzez swoją pracę w charakterze biegłego ma Pani poczucie, że może budować dobre praktyki na tym polu?
Uważam, że jest wiele do zrobienia, aby wykształcić wysoki poziom w mojej branży. Towarzyszy mi poczucie, że osoby dobrze wykonujące swój zawód raczej nie spotkają się ze mną w takich okolicznościach, jak sprawa sądowa. Pamiętajmy, że dobro pacjenta, który zdecydował się na zabieg, powinno być priorytetem.
Jaka sprawa była dla Pani najtrudniejsza do ocenienia?
Staram się nie podchodzić emocjonalnie do wykonywanych zadań, ale mogłabym wskazać dwa takie przypadki, oczywiście nie podając szczegółów z racji fachu. Pierwszy z nich był trudny diagnostycznie i leczniczo, gdyż dotyczył podania pacjentowi preparatu, który nie był dedykowany do wstrzykiwania i niestety to nastręczyło zarówno mi, jak i innym lekarzom trudności, ponieważ wykonana została procedura, która nigdy nie powinna mieć miejsca, była bezprecedensowa i nie miała żadnego opisu w literaturze fachowej. Nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, żeby podać taką substancję, która nie powinna zostać w ogóle podana podskórnie pacjentowi i to było duże wyzwanie jeśli chodzi o sferę teoretyczną, typowo naukową.
Druga sprawa dotyczyła sytuacji, gdzie pacjentka miała wykonany zabieg, który pogorszył jej wygląd i stan zdrowia, gdyż osoba wykonująca ten zabieg nie miała pojęcia o leczeniu powikłań. Czytając akta sprawy, wiedziałam, że kolejne działania podejmowane w tym salonie pogarszały stan zdrowia pacjentki i to było bardzo smutne, bo można było tego uniknąć.
Mówi się, że lepiej zapobiegać niż leczyć; jakie wskazówki miałaby Pani dla osób, które chciałyby skorzystać z usług medycyny estetycznej, ale nie są do końca pewne, czy gabinet, do którego kierują swoje kroki spełnia wymogi i standardy?
Polecam wziąć pod uwagę pewne czynniki, które należałoby sprawdzić przed poddaniem się zabiegowi w gabinecie medycyny estetycznej. Przede wszystkim, warto zweryfikować wykształcenie osoby, która wykonuje zabieg. W Polsce nie ma twardych regulacji dotyczących tych kwestii, ale jeśli chodzi o lekarzy, to w prosty sposób możemy zorientować się, czy medyk ma wpis do ewidencji lekarzy. Dodatkowo warto byłoby wiedzieć, jak długo ta osoba zajmuje się medycyną estetyczną, czy dysponuje właściwym doświadczeniem.
Bardzo często profile społecznościowe pozwalają na obejrzenie prac takiej osoby. Są też inne sposoby na sprawdzenie bezpieczeństwa; jeżeli jesteśmy na przykład alergikami, można zapytać, czy taki gabinet posiada zestaw przeciwwstrząsowy, który powinien być na wyposażeniu każdego salonu.
Polecam też zweryfikować, czy gabinet ma zaplecze sanitarne oraz czy osoba wykonująca zabiegi jest stale na miejscu, czy przyjeżdża raz na jakiś czas.
Jak udaje się Pani godzić liczne obowiązki z pracą biegłego sądowego?
Początkowo miałam z tym problem i faktycznie przynosiłam pracę po domu. Potem jednak nauczyłam się zarządzać swoim czasem i twardo pracować w swoich godzinach pracy. Nie jest to łatwe, zwłaszcza w sytuacji, gdy mam wyznaczony krótki czas na wydanie opinii, zdarzyło mi się dostać od prokuratury akta 2 tygodnie przed sprawą, a w międzyczasie otrzymywałam kolejne dokumenty, co wynikało z faktu, że sprawa miała być współdzielona z innym biegłym.
Czasem ogarnięcie wszystkich terminów jest trudne logistycznie, wymaga bowiem umiejętnego planowania. Nie uznaję jednak odkładania pracy na ostatnią chwilę, wszystkie zadania mam rozpisane w kalendarzu, z zachowaniem marginesu na sytuacje nagłe, pilne. Kluczem do podołania licznym obowiązkom jest dobre planowanie!
Rozmawiała: Joanna Bielas